niedziela, 24 sierpnia 2014

#1

Opierałam się o blat, próbując wygrzebać resztki jogurtu z niebieskiego pojemnika. Jak to pod ziemią, zrobiło się niesamowicie zimno. Powoli przeszłam do pokoju obok, "sali z zabawkami", bo tam zostawiłam swój sweter. Przy okazji sprawdzę co się dzieje na górze. Kiedy już otuliłam się swoim brązowym sweterkiem, usiadłam przy ekranach i wpisałam kody wszędzie, gdzie były potrzebne. Już byłam na tyle wyćwiczona, że nawet nie patrzyłam na klawiaturę, a moje palce same ruszały się po długiej klawiaturze. 
- Sam?- zawołam chłopca.- Jakie było hasło dostępu do ERO13?
- Prada.- odpowiedział, podchodząc i sam wpisał.
- Zawsze zapomnę.- parsknęłam i ruszyłam w stronę kuchni.- Mogę wiedzieć, kiedy będziemy gotowi, żeby przywołać Delsina?
- Za dwa dni. Wtedy będziemy znali kwaterę główną Watahy.
- To dobrzę.- napiłam się soku pomarańczowego.- Mam nadzieję, że się z nimi dogadamy.
- Z nimi dogadasz się ty, ja potrzebuje mocy Fetch.
- Nie możesz Sam, nie wskrzeszę go sama, potrzebuje mocy ich wszystkich, a ty chcesz jeszcze brać od niej moce!- zabiłam (a raczej chciałam) go wzrokiem.
Chłopak przez chwile patrzył na mnie jak na wroga, a potem podszedł i szepnął do ucha:"zależy mi na czymś, o czym nie wolno ci wiedzieć, a jej moc jest bardzo potrzebna."
Szybko usiadłam przy komputerach i znów sprawdzałam wszystkie bazy. Sam przysiadł się do laptopa i swoimi zwinnymi dłońmi zaczął wpisywać znaki. Czułam jakby to trwało w nieskończoność. I tak już od pół roku. Sam mi tylko pomaga. Chociaż całymi dniami ślęczymy przy dziesięciu monitorach, a on zostawia mnie na całą noc, to wydaje mi się, że jesteśmy coraz bliżej siebie. 
Robiło się coraz chłodniej, przez co prawie tam zamarzłam. Muszę przyznać, że ten dzień stawał się coraz dziwny, jakby inny. Wstałam na chwilę i poszłam po jeszcze jeden sweter. Na wszystkich ekranach rozciągnęła mi się mapa miasta. Sam był zbyt zajęty, żeby to zauważyć. W puste pole wpisałam wcześniej znalezione hasło i cały szyk liter i cyfr stworzył całość.
- "Namierzono Siedzibę Główną Watahy."- powiedział komputer.
Sam podniósł głowę za monitora.
- To niebywałe Abby!- powiedział.- Udało ci się zlokalizować coś, co miało być gotowe za dwa dni.
Już nie odpowiedziałam. Myślami byłam gdzieś indziej, gdzieś w Seattle, kiedy czekałam na rodziców, których już tam nie było. Z zamyślenia wyrwały mnie głosy, odbijające się od ścian podziemi. Sam wyłączył wszystkie monitory i stworzył niewidzialne pole wokół nich. Oczywiście sam nie był Przewodnikiem. Została mu po dziadku, niewidzialność oczywiście.
- Idź kanałami Nowego Yorku, mówiłeś. Będzie fajnie, twierdziłeś.- jeden się odezwał.
- Przecież jest fajnie.- odezwał się drugi.
- Było fajnie godzinę temu, kiedy nie zgubiłeś mapy.
- To ty mnie popchnąłeś!- wydarł się ten drugi.
- Kriss?- zapytał pierwszy.
- Neonowe graffiti. Dawno już tego nie widziałem, Lou.
- To nie jest sprawka Fetch. Ona nie robi takich rysunków.
To racja. Ja rysowałam różne zmory i stwory, słodkie i dziwne zwierzątka. Fetch raczej woli inny styl. Skoro się zgubili to może trzeba ich doprowadzić do wyjścia. A co, jeśli są z Watahy? Nie mogę im ufać, dlatego nie pokaże im swoich zdolności. Wyszłam z niewidzialnego pola i tylko słyszałam, jak Sam ledwo wydusił z siebie "gdzie ty idziesz".
Stanęłam za nimi, tak żeby zrobić przerażający efekt. Uśmiechnęłam się sama do siebie i głośno odchrząknęłam.
- Zgubiliście się?- zapytałam słodko.
Wystraszyli się trochę, ale gdy się odwrócili zobaczyli tylko rudą dziewczynkę, nawet nie byłam ubrana jak jakiś dres, czy coś. Byłam lekko zestresowana, bo to mogą członkowie Watahy.
- Co taka dziewczyna jak ty porabiasz w tym "labiryncie"?- powiedział ten niższy.
Lekko się uśmiechnęłam, jakby mieli się mnie bać. Ten wyższy, chyba "Kriss" cofnął się w tył.
- Wataha.- powiedział cicho.
Wzdłuż całej mojej ręki rozbłysło się kolorowe światło. Dawno tego nie używałam.
- Przewodniczka, co?- powiedział "Lou".- zrobił to samo, co ja przed chwilą.
- Chyba tak, a jak myślisz.- powiedziałam.
Mój głupawy uśmiech nie chciał zejść z twarzy. Głupio mi było, bo chciałam go zabić, a tu Przewodnik. Haha, nie to nie jest śmieszne.
- Możemy wiedzieć, kim jesteś?- zapytał ten wysoki.
- Abby. Jestem Abby i tu mieszkam.- odpowiedziałam, jakby to było oczywiste.
- Ciekawy dom Abby... Jestem Louis, a to jest Kriss.- powiedział szybko.- Dlaczego tutaj?
- Jedyne ukrycie, w którym mnie nie znajdą.
Louis popatrzył przez chwile na Kriss'a. Chłopak podszedł powoli do Louis'a, nie odwracając wzroku ode mnie. Wydawał się mi nie ufać, a jednocześnie był oazą spokoju. Tak właściwie to nawet zapomniałam o Samie. O mój kochany Boże, rzeczywiście o nim zapomniałam! Nie wiem, czy chcieli ze mną jeszcze rozmawiać, ale musiałam jak najszybciej przywołać Delsina. 
- Wybaczcie, ale muszę coś zrobić.- powiedziałam, chwytając się zardzewiałej klamki.
- Może znamy się dziesięć minut, tak właściwie się nie znamy, ale czy mogę pomóc?- zapytał Kriss.
- Będziecie mi chyba najbardziej potrzebni, więc chodźcie.- uśmiechnęłam się do nich.
- Sam możesz już aktywować.



~*~



- Słucham?- powiedziałem do słuchawki telefonu.
- Zbieraj swoje manatki i spakuj przyjaciół, macie załatwiony lot na jutro o godzinie 14:32.
- Mogę wiedzieć, kim jesteś?- zapytałem dziewczyny po drugiej stronie.
- Abby White. Pamiętaj, że Eugene i Fetch też jadą, więc ich powiadom. Macie lot do Nowego Yorku.
- A niby czemu mam cie słuchać?
- Słuchaj. Rok po twoim "występie" w Seattle brat Augustine- powiedziała z akcentem na AUGUSTINE.- stworzył Watahę, grupę zabójców, którzy chcą naszej śmierci.
- Czyli chcesz powiedzieć, że ja nadaję się do tego najbardziej? Tylko po to mnie potrzebujesz?
- Nie, potrzebuję też komputerowca do wskrzeszenia pewnej osoby.
- Wskrzeszenia. Cole.
- Brawo zgadłeś. Jeśli wskrzesimy Cole'a, to uda nam się wygrać 1/3 gry.
- A dostane coś w zamian?- zapytałam, przetwarzając sobie informacje w głowie.- Czy wskrzesicie...go?
- Tak Delsin, postaramy się. Spotkamy się na lotnisku.
- Nie wiem jak wyglądasz.
- Będzie nas czworo. Ja jestem ruda, jest czarnowłosy, niski i dosyć specyficzny chłopak.- nabrała powietrza.- zauważysz nas, szczególnie mnie, będę trzymać kartkę.
- Okay. To do zobaczenia.- powiedziałem i się rozłączyłem.
Podszedłem do komputera i odpaliłem Skype'a. Wystukałem imiona moich przyjaciół. Sygnał oczekiwania był straszliwie głośny, więc do końca mnie wybudził z porannego snu. Nagle na monitorze pokazały się dwie twarze.
- Co się takiego stało, że budzisz mnie o 11 rano?- zapytała Fetch przecierając oczy.
- Pakujecie się i przyjeżdżajcie do mnie, jutro mamy samolot do Nowego Yorku.
- Ale po co?- Eugene zapytał, odgryzając kawałek kanapki.
- Bo mamy zadanie.
- Oh, trzeba zrobić łomot jakiejś bandzie? Wchodzę w to!- dziewczyna powiedziała i się rozłączyła.
- No to ja też chce. Będę wieczorem.- i też się rozłączył.
Mam nadzieję, że pomożemy Abby, mam nadzieję.



_________________________________________________________________________

Ta-da! Pierwszy rozdział za mną! Jest krótki, ale to tylko wprowadzenie do całej historii :D Mam nadzieję, że komuś się spodobało:)

czwartek, 21 sierpnia 2014

Prolog

Rok po incydencie w Seattle, gdzie tym razem "niesamowity" Delsin Rowe obalił siedmioletni plan Augustine, kobiety która zrobiła pranie mózgu moim rodzicom. Chyba jestem mu wdzięczna, ale po zamknięciu Augustine, w Nowym Yorku powstała "Wataha". Stworzył ją młodszy brat tej baby. Byłabym wdzięczna, gdyby mi pomogli Delsin, Fetch i Eugene. Wataha ma na celu zniszczyć wszystkich Bioterrorystów. 



Rude włosy opadały na moją bladą twarz. Jeszcze na dodatek śnieg zaczął padać, a ja siedziałam sama w parku o 23. Przez chwilę zaczęłam się z siebie śmiać, tylko dlatego, jak dużą ilość leków przeciwbólowych wzięłam. Normalny człowiek już dawno by umarł, ale ja jestem jakaś inna. Mój organizm odrzuca każdą dawke leku. Wracając do parku, to nawet nie wiem, co tam robiłam. Nawet nie pamiętałam, gdzie mieszkam. Jedyne, co pamiętam, że mam na imię Abby, mam 19lat i wzięłam jakieś tabletki. Nic innego nie zapamiętałam.
- Uspokój się Sue!- krzyczał jakiś chłopak.
- Przestań Sam. Chce tylko twojej kuzynki.- powiedziała spokojnie dziewczyna.
Potem już nie słuchałam, byłam zajęta myśleniem, kim jestem. Nagle podszedł do mnie dziwny chłopak i nie mógł uwierzyć gdy na mnie spojrzał. 
- Abby?! Czy to na prawde ty?- zapytał zdziwiony.
- Nie znam cie, nie mam zielonego pojęcia, kim jesteś.- odparłam.
- To ja, twój kuzyn Sam, ty masz magiczną moc i 14godzin temu zniknęłaś ze szpitala po tym, jak prawie rozjechano cię autem.
Wtedy leki przeciwbólowe przestały działać. Przypomniał mi się tylko wypadek. 
Noi dodatkowo byłam zdziwiona tym co powiedział.
- Oni na mnie polują. - odpowiedziałam, zasypiając na tej zimnej ławce.

_______________________________________________________________________
Krótki, ale na temat. :D